wtorek, 7 grudnia 2010

Od czegoś trzeba zacząć...

więc zacznę od siebie i moich początków. Pierwszą potrawą, zrobioną przeze mnie od początku do końca, było spaghetti bolognese według przepisu mojej nauczycielki języka niemieckiego. Byłam z niego niesamowicie dumna :)
Niestety mając kilkanaście lat i wpajane przez połowę życia poczucie, że gotowanie codzienne rodzinie to czysta mordęga i nic przyjemnego, postanowiłam schować moją cudną dumę ze spaghetti do kieszeni.

Chwilę później przyszły czasy akademikowego samożywienia, czyli era mrożonych kotletów od mamy, zupek chińskich i słoikowych sosów z makaronem - w końcu w gotowaniu najważniejsze jest się nie przemęczać... Tak mijały sobie studia, aż tu nagle nastał dla mnie smutny czas, czyli skomplikowane złamanie nogi i roczne "więzienie" w czterech ścianach pokoju akademikowego. Niestety eliminując ruch, a wprowadzając codzienne zapiekanki z salami i serem, stała się rzecz niesłychana: z kabanoska zrobiła się kaszana! - czyli po prostu utyło mi-się :(

Jak tylko stanęłam na nogi (a raczej nogę), natychmiast ruszyłam do boju. Szybki wywiad, trochę zaczytania i mocne postanowienie poprawy! Na widelcu pojawiła się metoda Michaela Montignac'a. Po części to ze mną została do dziś, bo parafrazując klasyka "nie da się odzobaczyć tego, co zostało zobaczone", w moim przypadku nie da się "oduświadomić" tego, co zostało uświadomione.

Mniej więcej w tym samym czasie pojawiła się w moim świecie jeszcze jedna zmienna, czyli "nowa" rodzinka z absolutnie odwrotnym podejściem do jedzenia, a przede wszystkim: karmienia.
Sumując wszystkie zmienne losowe mojego losu, narodziła się moja pasja - odkrywanie jedzenia poprzez gotowanie i oczywiście jego spożywanie.

Filozofia w mojej kuchni jest prosta: ma być smacznie i zdrowo, no i może (ze względu na sentymenty) bez zbędnego wysiłku ;)

Odnośnie samego bloga, to chciałabym, żeby to było miejsce, gdzie będę oczywiście gotować, uczyć się nowych smaków, czasami się przełamywać, eksperymentować, ale również poznawać nowe zakątki kulinarnego świata. Pokaże Wam też produkty, które wybieram na co dzień oraz te, które mnie zachęciły do kupna, ale nie przekonały do siebie.

Mam nadzieję, że potowarzyszycie mi troszeczkę w tej mojej podróży kulinarnej, zatem...
                                             wyruszamy!

Brak komentarzy: